Aniu!Patrząc na Twoje zdjęcia można powiedzieć, że zima jest piękną porą roku.
Urokliwe kościółki, drzewa pokryte białym, czystym puchem a także zimowe spacery, łapanie płatków-gwiazdeczek padającego leciutko śniegu, śmiech dzieci toczących bitwy na śnieżki, sanki, orzełki na śniegu ( Boże, kiedy to było ), kulig i dżwięk dzwoneczków, w które przystrojono koniki. Można do tego dodać piękne widoki za oknem. A wszystko to w większości poza miastem, bo tam zima nie jest już taka piękna i romantyczna.
Właściwie to najbardziej lubię wiosnę i jesień. W lecie przerażają mnie wysokie temperatury, których nie toleruję. Zupełnie inaczej niż moja córka która, gdyby miała okazję przelecieć blisko słońca jak ostatnio kometa ISON, to poprosiłaby jeszcze o kocyk i skarpeteczki. Tak uwielbia ciepełko.
A dlaczego nie kocham zimy?
Dlatego, że tak jak lato, raczy nas ekstremalnymi temperaturami, tylko w odwrotną stronę.
Dlatego, że już od 16-tej robi się nocka i mój nastrój obniża się niebezpiecznie.
Dlatego, że zmusza mnie do paplania się w brudnej, roztopionej mazi śniegowej.
Dlatego, że muszę odśnieżać wyjazd z garażu i wejście do domu ( wszak gość w dom, Bóg w dom ).
Dlatego, że nie chce mi się wystawiać nosa na zewnątrz, bo jest zimno, ślisko i mokro.
Dlatego, że tak dużo muszę na siebie ubierać, choć lużne, grube swetry pozwalają mi ukryć zbędne kilogramy.
Dlatego, że tak jak śnieg, przy plusowej temperaturze, topnieją mi pieniądze, potrzebne na ogrzanie domu.
Dlatego, że grypa...itd, itd.
Tych- dlatego, że...można wymienić jeszcze kilka.
A za co kocham zimę?
Za Mikołaja i Gwiazdkę, bo wtedy mogę oglądać uśmiechnięte pyszczysko mojego siedmioletniego wnuka i widzieć szczęście w jego oczach.
Za możliwość zaśpiewania:
''Stała pod śniegiem panna zielona,
nikt, prócz zająca, nie kochał jej.
Nadeszły Święta i przyszła do nas.
Pachnący gościu prosimy wejdż.......
-przy ubieraniu choinki.
Za krzątaninę przedświąteczną.
Za cudowne zapachy żurku, barszczyku, smażonego karpia, kompotu z suszonych owoców, ciasta i wielu innych Wigilijnych potraw.
Za kolędowanie po kolacji i mimo, że nie jestem góralką, możliwość zaśpiewania zawsze mnie rozczulającego"
" Oj maluśki, maluśki, maluśki kieby rękawicka,
aboli tez jakoby, jakoby kawałecek smycka.
Śpiewajciez i grajciez Mu - Małemu, Małemu."
Boże, ale się rozczuliłam.
I, co najważniejsze, za radość bycia z tymi, których kocham.
A jak już miną te cudowne, magiczne chwile i dni, to znowu bardzo nie lubię zimy.
Aniu! Przeniosłaś mnie w inny świat. Ten wspaniały, radosny i ten bardziej smutny, o którym tutaj nie piszę. Widzisz, ile refleksji, przemyśleń, wspomnień, wzruszeń może wywołać kilka pięknych, zimowych zdjęć?
A ja znowu się rozgadałam.......