Stowarzyszenie Na Grzyby
Spotkania => Wyjazdy => Wątek zaczęty przez: Baśka w Listopada 28, 2013, 18:12:48
-
Moi drodzy, wstępnie zarezerwowałam Przełęcz Knurowską na kulig. Noclegi jak w ubiegłym roku po 25 zł, obiady po 15 zł. Cena za sanie nie jest potwierdzona, ale zdaniem gospodyni wyniesie 120-130 zł od sań. W sanie wsiada 4-5 osób. Nie będziemy sami, ale jedno piętro będzie nasze; mamy 22 miejsca. Zaliczkę mam wpłacić do końca grudnia, więc proszę o wpłaty zaliczek 20 zł od osoby do 24 grudnia. Oczywiście na konto Stowarzyszenia. Dane do przelewu poniżej.
termin: 3-6 stycznia 2014
78 1050 1445 1000 0090 7498 6001
Stowarzyszenie Na Grzyby
32-020 Wieliczka, Dobranowice 183
1. Baśka (zaliczka)
2. Bubu (zaliczka)
3. Waldek (zaliczka)
4. Weronika (zaliczka)
5. Michał (zaliczka)
6. Gosha (zaliczka)
7. Andrzej K. (zaliczka)
8. Bogusia (zaliczka)
9. Andrzej (zaliczka)
10. Agata (zaliczka)
11. Hania (zaliczka)
12. Bożena (zaliczka)
13. Krzysztof (zaliczka)
14. Ania (zaliczka)
15. Mirek (zaliczka)
16. E.
17. R.
18. A.
19. Mela
20. Ewar
21. ...
22. ...
-
Planujemy kulig do niedzieli czy też poniedziałku? :)
-
Jasne, że do poniedziałku :)
Tak to jest, jak się na szybciora pisze :) Dałam termin w planach i tu nie powtórzyłam :) Już to naprawiam :)
-
Ja się przejadę. Nie wiem jednak jeszcze w jakim składzie. Muszę to ustalić z Martą :P
-
Ekipa łódzka to 8 osób.
Andrzej, Gosia, Bogusia, Agata (córka Bogusi i Andrzeja), Bożenka, Hania, Andrzej i Krzysztof :) Jak będą jeszcze wolne miejsca to mamy chętne dwie osoby.
-
Już nanoszę konkrety na listę :)
-
Baśka, wstępnie wpisz E.R.A., "mała" koniecznie chce jechać na pierwszy w życiu kulig, więc spróbujemy ;D , może się uda ;D ;D
-
No przecież chyba jej nie zrobią zajęć w tym terminie, przecież na ogół uczelnie mają wolne do 6 stycznia :)
-
Ale niestety 4 i 5 mogą jej coś wrzucić i wtedy będzie po robocie >:( , no chyba że pójdzie na "planowane wagary" ;D
-
"Mała" jak na razie w wykazie harmonogramów ten weekend ma pominięty, więc może się chociaż raz uda ;D
-
Musi się w końcu udać :)
-
Jak będą jeszcze wolne miejsca to mamy chętne dwie osoby.
Widzę że ruchu w zapisach specjalnie nie ma 8), proszę w takim razie dopisać wspomniane dwie dodatkowe osoby
z Łodzi, Anię i Mirka (byli z nami ostatnio w Wysowej). :)
-
... się robi :)
-
Mela mi dziś powiedziała, że pojedzie z nami na kulig, choćby na jeden dzień, ale pojedzie :)
-
Zastanawiam się nad sprawami czysto technicznymi. Kupować kiełbachę i chlebuś do ogniska dla wszystkich? Bo grzańca tradycyjnie kupię :)
Wypowiedzcie się też w kwestii wyżywienia. Rozumiem, że obiady bierzemy dla wszystkich. Co ze śniadaniami i kolacjami?
Proponuję zamówić też ciepły posiłek na wieczór w piątek (kiedy się zjeżdżamy). Coś łatwego do podgrzania (jak bigos, czy zupa jakaś) bo nie przyjedziemy wszyscy naraz, tylko każdy o innej porze, w dodatku będziemy zmęczeni pracą i podróżą, więc nie będziemy się bawić w gotowanie :)
Jakieś propozycje?
-
Basiu, my przyjedziemy prawdopodobnie w sobotę, więc tylko obiad i kuligowa kiełbaska, a w niedzielę ewentualnie śniadanie :D
-
A co z poniedziałkiem? Wszak wolne jest!
-
Nasz kochany domek, nie lubi zamarznąć i powiedział, że nie da nam dłuższych wakacji :D
-
Tak myślę, że po kuligu na kolacje też mogłoby być coś gotowego, wszak na kuligu raczej za dużo nie pojemy ???
-
po kuligu na kolacje też mogłoby być coś gotowego
Grzaniec?
Dobra, kończę wygłupy. Da się załatwić, tylko ile osób by było chętnych?
-
Ekipa Łódzka zamawia:
Śniadania: sobota, niedziela i poniedziałek x 8 (Agata nie jada, natomiast Anka jest bezglutenowa więc sama się wyżywi)
Obiady: sobota, niedziela x10
Kolacje we własnym zakresie.
Jesteśmy za czymś gorącym w piątek i w dzień kuligu też.
W kwestii kiełbachy na ognisko i grzańca to zdajemy się na Baśkę.
Jutro Andrzej wysyła zaliczki.
-
Gosiu, już nanoszę na grafik :)
-
Dokonałam wczoraj analizy organoleptycznej grzańca. Testy wypadły pomyślnie. Dziś przetestuję następny gatunek. Najlepszy pojedzie za nami na kulig :)
-
Moi drodzy, skróciłam termin wpłacania zaliczek do 24 grudnia. Wiem, że ferwor przedświąteczny, ale muszę też w terminie przekazać zaliczkę gospodarzom. Jest sporo wolnych dni, więc muszę być pewna, że zaliczka dojdzie.
-
Zaliczka za Łódzką ekipę poszła :)
-
Konto jeszcze jej nie widzi, pewno zaksięgują w którejś późniejszej sesji i pokaże się po południu.
-
Tak jak przypuszczałam :) Zaliczka za ekipę łódzką dotarła na konto :)
-
W prognozach pogody śnieg zapowiadają dopiero po 10 stycznia, mam nadzieję,
że nie dotyczy to Przełęczy Knurowskiej 8)
-
Mam nadzieję, że wszyscy zamówili pogodę :) Damy radę nawet bez śniegu :)
-
Na Przełęczy Knurowskiej jest śnieg. Gospodyni mówi, że jeszcze dosypie i jest spokojna o kulig. Potwierdziła cenę 130 zł od sań. Na piątkowy popołudniowo-wieczorny posiłek będzie żurek, po kuligu bigos. Śniadania i obiady mam jeszcze potwierdzić ilości. Gospodyni powiedziała, że wybierze coś dobrego :)
-
Stuk puk, stuk puk czy jest tu ktoś? Widzę, że 20-te miejsce jest jeszcze wolne. Czy mogę w związku z tym zgłosić gotowość do wyjazdu? Wiem, że zaspałam, ale jeśli to możliwe, bardzo proszę o dopisanie mnie do listy. :)
-
Super :) Już dopisuję :)
-
Fajnie! :) Do zobaczenia! :D
-
Basia, Waldek i Moi drodzy, szczesliwego nowego roku i wszystkiego dobrego! Mam nadzieje, ze fajnie spedzicie czas podczas Kulig2014!
-
Yuki, dzięki :) Na pewno będziemy się dobrze bawić :) Szkoda, że nie będziesz z nami na kuligu. Ale pomyślimy o Tobie i myślą będziesz z nami :)
-
Szczęśliwie dojechałam do domu. Dziekuję wszystkim za wspaniałą atmosferę. :)
-
Dziękuję wszystkim za wspaniałą zabawę. Fotki wkrótce (prawie same grzybki :P)
-
Ja też już dotarłam odstawiwszy po drodze Bubu na łono rodziny (na chwilę mnie tam wcięło).
Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za super zabawę i wszelką pomoc organizacyjną :) Było super :)
-
Kulig 2014 widziany moimi oczami.
Decyzja o wyjeżdzie rodziła się w bólach. Jechać, nie jechać...?
Moja skołatana dusza rwała się do przeżycia kolejnej przygody. Dzielnie walczyła z zawodzącym mnie ostatnio, beznadziejnym, pokazującym mi ogromną figę, ciałem.
I nie muszę chyba dodawać, kto odniósł zwycięstwo. Kolejne!!!
Baśka, dziękuję Ci, bo po każdej rozmowie z Tobą, czułam przypływ sił.
Twoje "damy radę" - działa.
Tym razem dojechałam do Skawiny i zostawiłam swojego żelaznego, już niestety nie rumaka, na gościnnym podwórku Waldka.
Tam zostałam przejęta przez radosną, jak zwykle, Baśkę oraz towarzyszącą Jej Bubu i pomknęłyśmy do przodu.
Podróż, przy snującej różne opowieści Baśce, minęła super.
Całą drogę rozglądałam się w poszukiwaniu śniegu. Nic!!!
Powoli godziłam się z myślą, że kuligu nie będzie. Wprawdzie w miarę jak zbliżałyśmy się do naszego ośrodka,
nieśmiało pokazywały się zaśnieżone polanki ale, na moje oko, było tego stanowczo za mało.
Gdy jednak Baśka wyprowadziła swój samochód pod ośrodek, pokonując strome, oblodzone wzniesienie, oczom moim ukazał się całkiem inny świat.
Ludzie! Tu jest zima!!! Witaj śniegu!
Wciąż jednak ze sceptycyzmem myślałam o kuligu i moje zdziwienie wywoływał spokój gospodarzy, którzy z optymizmem, patrzyli na nasze przedsięwzięcie.
Pierwszy dzień upłynął nam na powitaniach, cmokach, wzajemnym poznawaniu się.
To znaczy ja poznawałam nowe koleżanki i kolegów, bo reszta towarzystwa znała się już dobrze.
Chętnie jednak przyjęli do swojego grona taką kruszynkę jak ja. Problem tylko w tym, że ja się trochę wolno oswajam. Próbowali jednak wszystkiego z dobrym skutkiem, bo stopniowo mogłam już jeść z ręki, podawać łapę, nie gryzłam a nawet pokazywałam w uśmiechu swoje uzębienie. Jednym słowem, gdybym miała, to radośnie bym machała ogonem na ich widok.
A teraz, jak to opisuję, to czuję się jeszcze bardziej oswojona.
Tego dnia zaliczyłyśmy z Baśką całkiem długi spacer, a we mnie serce rosło bo gospodyni zapewniła, że kulig się odbędzie. Trzeba tylko będzie przejść kawałeczek lasem, do zaśnieżonego miejsca i tam będą już na nas czekały koniki.
Towarzystwo wreszcie się zjechało.
Spędziliśmy uroczy wieczór, racząc się pysznym, powitalnym żurkiem.
A potem już miłe, wesołe rozmowy w towarzystwie zakręconych, grzybniętych, przesympatycznych ludzi.
I w końcu nadszedł dzień drugi. Dzień kuligu!
Czy znacie widok konia grającego na chrapach i z niecierpliwością drapiącego kopytem ziemię?
Tak właśnie czułam się ja, oczekując na ten moment.
Jeszcze tylko śniadanie, spacer, obiad. Kulig miał się rozpocząć o godz. 15-tej.
Oczekiwanie nie dłużyło się gdyż ludzie super i humory super.
W tym dniu dojechali do nas: Waldek z synem, Sebastian z córką, Ewa z Ryskiem i Anną Marią, która w swojej czapeczce, wyglądała jak Pippi Langstrumpf.
Największą jednak radość sprawiła swoim przyjazdem Mela, przemiła osoba, którą miałam okazję poznać w realu.
No i w końcu nadeszła tak oczekiwana przeze mnie chwila.
Zbiórka przed ośrodkiem, radosne twarze, lekkie podniecenie i cała grupa maszeruje przez las na spotkanie z konikami, zaprzężonymi do czterech sań. Dowodziło nimi czterech rasowych górali.
Przez moment nie mogłam się zdecydować - sanie czy kozioł...?
Jak zwykle jednak, mając wielką chęć przeżycia czegoś mocniejszego, wybrałam kozła.
Tym bardziej, że siedzący na kożle góral, z rozbrajającą miną mówił: "siadajciez panicko, nie ceba się bać, jakby co, to będę panicke cymoł".
Kto wie, może własnie perspektywa tego "cymania" przesądziła o wszystkim?
Nasz koń miał na imię Basia. Piękny koń. Słuchał swojego pana a ten cicho wydawał mu polecenia. Mógł to robić cicho bo, jak się dowiedziałam, Basia ma bardzo dobry słuch i wzrok.
Okazało się także, że jest towarzyska i wszystkiego ciekawa, gdyż co chwilę wkładała swój łeb do sań jadących przed nami, powodując tym spore zamieszanie.
No i wio! Kulig ruszył! I tak jak w piosence Skaldów "z kopyta kulig rwie".
Serce podchodzi mi do gardła, gdy zbliżamy się do krawędzi drogi, za którą już tylko przepaść (z kozła wszystko wygląda inaczej).
A góral cicho: "wolno Basia" i do mnie: "spokojnie panicko, nie bójta się, jakby co, to upadnie panicka na mnie".
Brzmiało to dosyć obiecująco, ale wcale nie byłam pewna, czy tego chcę. :)
Gdy przejechaliśmy wyznaczoną trasę czekało nas ognisko, kiełbaski na patyku i grzane wino.
Czy możne chcieć czegoś więcej?
Potem droga powrotna, już po ciemku, z pochodniami.
Jeszcze tylko życzę "swojemu" góralowi szczęśliwego Nowego Roku, dziękuję za wszystko, podaję mu na pożegnanie swoją małą dłoń, którą on pewnie ściska w swojej wypracowanej dłoni. Nieśmiały trzepot rzęs z mojej strony i uroczy uśmiech górala z drugiej. ;)
Było super. Teraz powrót do ośrodka, rozgrzewający bigos (broń Boże coś innego ;D) i miłego spotkania ciąg dalszy czyli "tańce, hulanki, swawole".
W dniu trzecim odjechali: Mela, Ewa, Anna Maria, Rysiek, Waldek i Sebastian z młodzieżą.
Z Waldkiem i Sebastianem zaliczyliśmy w tym dniu długi, wspaniały spacer.
A ja już wiem jak wygląda jeleniak, hygrophorus, psathyrella, cordyceps. ;) :D
I kolejny wieczór. Ubawiliśmy się wspaniale, grając w kalambury. Jedna osoba musiała pokazać, bez słów, ruchami ciała i mimiką hasło, którym było przysłowie, powiedzenie, tytuł filmu itp. Aż huczało od naszego śmiechu.
Dołączyła do nas grupa młodych ludzi, którzy także odpoczywali w tym ośrodku.
Gwoździem tego wieczoru było jednak wspólne obchodzenie z Anią i Mirkiem 24 rocznicy ich ślubu.
Był tort, był szampan, było sto lat, było gorzko, gorzko, serdeczne życzenia i uściski.
Dzisiaj nadszedł dzień powrotu do domu.
Jako że Baśka była organizatorem całej wyprawy, wyjechałyśmy z ośrodka ostatnie, po załatwieniu wszystkich spraw z gospodarzami.
Tak wyglądał kulig, widziany moimi oczami.
Dziękuję Waldkowi, Meli, Ewie, Ryśkowi, Annie Marii, Sebastianowi, Andrzejowi K i Gosi, Ani i Mirkowi, Andrzejowi i Bogusi, Hance i Bożence (kolejność przypadkowa), za miło spędzony czas. Byliście super! :)
Dziękuję Ci Baśka za wspaniałą organizację wyprawy, za nienachalne czuwanie nad wszystkimi i wszystkim, za dzielenie sie z nami swoją wesołością i poczuciem humoru. :)
Pozdrawiam serdecznie Lenkę, Bubu, Natalkę, Agatę i Michała. :)
-
No i my w końcu dotarliśmy do domu, po drodze odwożąc Lenkę do rodziców :)
Dzięki wszystkim za mile spędzone dni, a Baśce jak zwykle za trud włożony w organizację :)
Ewar, pięknie to wszystko opisałaś :D
-
Zazdroszczę Wam spotkania i żałuję, że nie mogłam być z Wami. Ewar znakomicie i obrazowo wszystko opisała, dlatego czuję się jakbym tam była :) Pozdrowienia dla wszystkich :-*
-
My również dojechaliśmy szczęśliwie do domu, bardzo dziękujemy za super atmosferę, mile spędzony czas oraz wspaniałą zabawę. Pozdrawiamy wszystkich i czekamy na następne spotkania. Relacja Ewar - bezcenna. Bogusia, Agatka i Andrzej.
-
Zgadza się, świetna relacja Ewar. Możemy ją dać na stronę główną? (np. z adnotacją - "subiektywnie").
-
Ewar, dziękuję za świetną relację :) Wybawiłaś mnie z kłopotu :) Jeszcze raz dziękuję :)
-
Serdecznie Wam dziękuję. :) Czuję się :-[ .
Waldku, Ty tu jesteś szefem. :)
-
Dałem na stronę główną tekst Ewar. Nie mam jednak prawie zdjęć. Jak ktoś ma to niech wrzuci :)
-
Zamieściłem kilka gatunków grzybów zebranych podczas kuligu:
http://www.grzybiarze.eu/archiwa/731