Stowarzyszenie Na Grzyby
Spotkania => Wyjazdy => Wątek zaczęty przez: Baśka w Marca 02, 2014, 17:46:18
-
Moi drodzy, Węgrzy zapraszają nas na spotkanie poświęcone smardzówkom. W tym roku termin spotkania został ustalony na 28-30 marca. Smardzówki na Węgrzech już się pojawiły, może dotrwają do spotkania :) Tak czy inaczej mamy zaproszenie. Tradycyjnie organizuje Miszkolckie Stowarzyszenie Grzybiarzy, będzie liczna reprezentacja Zemplińskiego Stowarzyszenia, możliwe, że będą też delegacje z innych węgierskich stowarzyszeń. Szczegóły podam po powrocie z Festiwalu Galaretek. Spotkam się z organizatorami i dowiem się wszystkiego.
Zapraszam do wpisywania się na listę :)
Lista:
1. Baśka
2. Qand
3. Piotrek
4. Mela
5. Ewar
6. Ania
7. Jurek
8. Znajoma Meli
9. Yanek
10. Alan
11. Yuki
-
:D
-
Ja na tą chwilę jadę tylko z Piotrkiem.
-
Zaktualizowałam listę. Jutro mam potwierdzić ilość osób. Bardzo proszę, jeżeli ktoś jeszcze pragnie pojechać - dajcie znać :)
-
Mieszkamy jednak w Tapolcy, tam gdzie zwykle :)
-
Szkoda że nie dam rady z Wami pojechać. Jak znajdziecie coś ciekawego to pamiętajcie o mnie :P
-
Czesc Basia,
Jesli 28.03(piatek) o 9:35 przyjezdzam do dworca autobusowego Krakowa, czy mozesz odebrac mnie? Potwierdzam do wtorku :)
-
Yuki, mogę :)
-
Dziekuje Baisa, prosze dodac mnie ;) Bardzo prosze odebrac mi o 9:35 w piatek na dworcu. Jesli moge znalesc czas, przynosze moje originalne pyszyne czasto grzybowe :) A moze tez przyniesc curry w garnku? powrot jest 23:30 krakow w niedziele :)
-
Może być już Morchella steppicola czego Wszystkim serdecznie życzę :) Grzybek pojawił się już w tym roku na Słowacji
http://www.nahuby.sk/obrazok_detail.php?obrazok_id=445241&poradie=2&form_hash=24ab0efa9a09bd69e3b1d1a14a498bd1
Bawcie się dobrze, udanych zbiorów i rzadkich okazów życzę:D
-
Może być już Morchella steppicola
Chciałbym takiego grzybka znaleźć :)
-
Jejku, jakże chciałabym też pojechać... Niestety, 2 dni później (1 kwietnia) mam sprawdzian szóstoklasisty i muszę się uczyć. Myślę, że moje plany nauki też nie wypalą, bo będę myśleć tylko o tym wyjeździe na który nie mogłam być. Wierszyk własnego autorstwa:
"Idzie coraz większy stres,
nie ma mowy, nie rób chec.
-Może mogłabym, na grzyby...
-Nie, nie możesz. Idź, złów ryby.
-Po co? Do nauki trzeba siąść.
-To przenośnia.
- Idę, idę do nauki się wziąść
-Wziąć, się mówi. Wziąć, nie wziąść!!
-Dobrze, dobrze. Się nie skupie.
W końcu, z grzybiarzami mogłam być.
Idę, idę... Jutro na koszu, muszę przecież kryć."
-
Yuki, zrobione :) W niedzielę na 23:30 też zdążymy :)
-
mam sprawdzian
Fakt, na kacu kiepsko się zdaje ;D
-
mam sprawdzian
Fakt, na kacu kiepsko się zdaje ;D
Ja tam nie miałam z tym problemu, na kacu zdałam 2 egzaminy jeden na 4 a drugi na 5 :P
Ci co nie pili dzień wcześniej oblali, bo im nauka nie szła :D
-
Anna M., zdawałaś na kacu będąc w wieku Bubu?!
-
na kacu zdałam 2 egzaminy jeden na 4 a drugi na 5
Jakie studia taka trudność egzaminu :P
-
Fakt, na kacu kiepsko się zdaje ;D
10 punkt prawa harcerskiego: Harcerka jest czysta w myśli, mowie i uczynkach, nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych. Stosuję się do tego z przyjemnością. :D Niestety, nie będę miała kiedy poprawić bo jest ogólnopolski. :(
-
na kacu zdałam 2 egzaminy jeden na 4 a drugi na 5
No to gratuluję. :D
-
Anna M., zdawałaś na kacu będąc w wieku Bubu?!
czepiasz się Basiu :P
-
na kacu zdałam 2 egzaminy jeden na 4 a drugi na 5
Jakie studia taka trudność egzaminu :P
I ty też się czepiasz, nie każdy potrafi :P
-
nie pije napojów alkoholowych
Piwo to nie alkohol :P
I ty też się czepiasz, nie każdy potrafi
Tere fere :P
-
Ciekawe czy nasza ekipa już dotarła na miejsce.
Tak czy inaczej życzę im dobrej zabawy :)
-
Życzę miłej zabawy. :-)
-
nie pije napojów alkoholowych
Piwo to nie alkohol :P
Nie mam pojęcia. Nie testowałam i nie mam doświadczenia. Z tego co chyba wiem też się można upić :P
-
nie pije napojów alkoholowych
Piwo to nie alkohol :P
Nie mam pojęcia. Nie testowałam i nie mam doświadczenia. Z tego co chyba wiem też się można upić :P
Można, można, wszystko zleży od organizmu i od dawki :)
-
Ekipa dotarła, bawiła się dobrze, daliśmy radę. Jeżeli chodzi o smardzówki - szału nie było, ale każdy kto chciał, przynajmniej zobaczył jak wygląda. Wieczorem Qand z Yuki upichcili sosik do makaronu, więc i zdegustować można było. Mam nadzieję, że wszystkie ekipy wróciły szczęśliwie do domu. Moja ekipa dotarła do Krakowa. Ja jestem już w domu, Ewar wsiadła w swoją srebrzystą strzałę i według moich szacunków jest w połowie drogi do domu (licząc od Krakowa), zaś Yuki w autobusie do Gdańska. Dobrze, że jutro idzie do pracy na późniejszą porę, bo może zdąży odespać tę noc w autobusie. Trzymam kciuki, żeby obie dziewczyny dojechały szybko i sprawnie.
-
Szczęśliwie wróciłam do domku i , już w piżamce, pijąc gorącą herbetkę, melduję się na forum. Dobranoc.
-
To jak już odpoczniecie napiszcie coś więcej :)
Może jakieś fotki :)
-
To jak już odpoczniecie napiszcie coś więcej :)
Może jakieś fotki :)
Właśnie :)
-
Na razie jestem bez aparatu. Auto było ważniejsze. Na aparat muszę chwilę zaczekać :)
-
wszyscy, bardzo dziekuje. Bylo bardzo fajna wycieczka. Mam duzo fajne zdjec, ale jeszcze nie wiem jak mam zrobic zeby pokazac.. Wyglada na to, ze w Japonii tez sezon smardz zaczal sie. Do zobaczenia :)
-
Mam duzo fajne zdjec, ale jeszcze nie wiem jak mam zrobic zeby pokazac..
Założę Ci galerię, ok?
-
Spotkanie wokół smardzówek 2014, widziane moimi oczami.
Jako, że ciekawość to pierwszy stopień do znalezienia grzyba, a moja ciekawość smardzówek sięgnęła zenitu, wyruszyłam na spotkanie nowej przygody.
Smardzówka - grzyb jadalny o dużych walorach smakowych, w Polsce pod ścisłą ochroną gatunkową.
Tyle, z grubsza, wikipedia.
Skoro nie można w Polsce, przygarnęły nas węgierskie lasy.
Nigdy nie widziełam w naturze tego grzybka. Jakoś nie było nam po drodze.
Równie ważne, jeśli nie najważniejsze, było jednak poznanie nowych grzybniętych.
No i w końcu piątek, skoro świt.
Forinty kupione, torba spakowana, humor dopisuje. Można wyruszać, bo jak mówi stare grzybiarskie powiedzenie - komu w drogę, temu grzyb.
Mknę moją poczciwą "polówką" (która też ma podejrzanie dobry humor) na spotkanie Baśki i Yuki.
Tym razem mój samochodzik będzie czekał na mnie na parkingu u Baśki.
Po przyjeździe do Krakowa czeka mnie miła niespodzianka. Baśka stała się szczęśliwą właścicielką nowego samochodu. Już na pierwszy rzut oka widać, jak to japońskie, srebrne cacko rwie się do jazdy.
W obawie aby autko nie wyruszyło bez nas, szybko przekładamy moje rzeczy i ruszamy na dworzec po Yuki.
Teraz jesteśmy już w komplecie. A więc w drogę!
Samochód mknie spokojnie, my z Baśką gadu, gadu (oczywiście palmę pierwszeństwa dzierży Baśka), w tyle pochrapuje zmęczona całonocną podróżą z Gdańska, Yuki.
Za oknem, jak w kalejdoskopie, zmienia się krajobraz. Ten bliżej Wegier, wita nas przystrojonymi w liście drzewami, dużą ilością przeróżnego kwiecia a i słoneczko raczy nas solidnym ciepełkiem.
Jednak te 300 km na południe jest widoczne gołym okiem.
"Nasze" Suzuki mknie równiutko, prowadzone wprawną ręką Baśki.
Żyć, nie umierać!
I w takim właśnie wspaniałym nastroju dojeżdżamy do Tapolcy.
Samochód jest tak wygodny, że właściwie nie czujemy żadnego zmęczenia. Z ciekawością oglądam miejsce, gdzie przyjdzie mi spędzić kolejne dni. Jestem tu pierwszy raz.
I nagle, na balkonie, dostrzegam uśmiechnięte pyszczysko Qanda. Macham Mu ręką na powitanie.
Za chwilę, już w mieszkaniu, witam się z Yankiem, Piotrem i Alanem. Czuję, jakbym Ich znała już od lat.
Potem powitanie z Melą, Anią, Danusią i Jurkiem, którzy do tej pory pławili się w basenach.
Reszta popołudnia i wieczór, upływają nam super.
Degustujemy piwa Yanka, smakujemy węgierskie wina (Qand i Yanek odwiedzili wcześniej Tokaj) oraz różne gatunki palinek.
Yanek tłumaczy proces warzenia piwa, opisuje jego różne rodzaje. Widać, że kocha to, co robi. Jest pasjonatem.
Quand, to aktywny wulkan humoru.
Bawimy się doskonale. Tak pośród salw śmiechu i miłej rozmowy upłynął nam wieczór.
Kładziemy się spać tylko z rozsądku, bo przecież jutro... hajże na smardzówki!
Rano stawiamy się punktualnie na miejscu spotkania z węgierskimi kolegami. Miłe powitanie, podpisanie listy obecności i - "ogary poszły w las".
Tempo solidne. Chciałoby się powiedzieć - smardzówki dla wytrwałych. Ale co tam! Najważniejsze, że widziałam
smardzówki w naturze, że mogłam je znaleźć, oglądnąć i posmakować.
Jak napisała wcześniej Baśka, nie było szału ale przecież nie to było najważniejsze.
W tym dniu, w ramach wycieczki krajoznawczej, odwiedziłyśmy z Baśką i Melą inną, obok Tapolcy, dzielnicę turystyczną Miszkolca - Lillafüred. Miałyśmy zobaczyć ruiny średniowiecznego zamku ale niestety trwały tam prace remontowe. Trudno! Może jeszcze kiedyś? Pomimo wszystko warto było, bo okolica przecudna.
Wieczorem przekonałam się jak smakuje smardzówka. Najpierw na samym masełku, potem w sosie śmietanowym z makaronem. Pyszności!
Kolejny wspaniały wieczór, tym razem z naszymi węgierskimi kolegami, którzy uraczyli nas całą masą węgiesrkich przysmaków - na ostro i na słodko. Valika obdarowała wszystkich słoiczkami ze sproszkowaną papryką własnej produkcji.
Nasze przysłowie mówi: Polak, Węgier - dwa bratanki, i do szabli i do szklanki, co po węgiersku znaczy: "Lengyel, Magyar - ket jo barat, egyutt harcol, s issza borat".
Piszę o tym dlatego, żeby pokazać, jak różne są nasze języki. Bardzo trudno było nam się porozumieć.
I tutaj z odsieczą przyszła Baśka która, w naszym imieniu, prowadziła konwersację w języku węgierskim.
Może po kilku szklaneczkach wina rozmowa byłaby łatwiejsza, ale przecież na drugi dzień czekała nas długa, powrotna podróż.
W drodze powrotnej Baśka pokazała nam Bozsvę, która również gości polskich grzybiarzy.
Potem, "po drodze", odwiedziłyśmy jeszcze Stary Dom Zdrojowy w Wysowej, gdzie poznałam śliczną współwłaścicielkę Kasię, zjadłyśmy obiad i zwiedziłyśmy park.
Kto wie? Może i tutaj jeszcze kiedyś zawitam?
Potem już Kraków. Odwiozłyśmy Yuki na dworzec, skąd wyruszyła do Gdańska. W chwilę potem i ja pożegnałam Baśkę i pomknęłam do domu.
Na sam koniec tej mojej, przydługiej, opowieści zostawiłam sobie coś, co było dla mnie bardzo ważne, a mianowicie spotkanie z Mariką. Marika jest przesympatyczną, ciepłą, z uroczym uśmiechem osobą. Szkoda, że nasze spotkanie trwało tak krótko, ale mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
Wracając do mojej wyprawy chcę powiedzieć, że mam nowych, wspaniałych kolegów i koleżanki.
Było super i wszystkim za to serdecznie dziękuję.
Do następnego spotkania! Wierzę, że tak się stanie, bo jak mówił św. Augustyn:
"Świat jest wspaniałą książką, z której ci, co nigdy nie oddalili się od domu, przeczytali tylko jedną stronę".
Ja chcę przeczytać jeszcze wiele stron z tej książki. :)
-
Ewar, bardzo fajna relacja. Wkleimy ją na stronę główną, ok? Masz jakieś zdjęcia? (założę Ci galerię).
-
Ok! Zdjęcia robiła tylko Yuki i chyba Yanek, ale tego nie jestem pewna. Pozdrawiam cieplutko! :)
-
Ta dzielnica Miszkolca, o której piszę wyżej, to Lillafured. Jakoś mi się opuściła ta nazwa. Może któryś z adminów uzupełni to w mojej relacji, bo ja już nie mogę. Dziękuję i przepraszam za kłopot. :)
-
Ewar, pieknie to wszystko opisałaś, szkoda że ja i Gosia nie mogliśmy w tym roku zawitać do Miskolca,
nie szkodzi, bedzie jeszcze nie raz okazja, a co do braci Węgrów - ufff, potrafią być gościnni :D :D
No i Lillafured - przepiękne :)
-
Ewar, jak zwykle z przyjemnością przeczytałam Twoją opowieść z "kultowego" spotkania na Węgrzech. Mam nadzieję, że i mnie kiedyś uda się wybrać na smardzówkową imprezę. Teraz przydałyby się jakieś fotki, aby zilustrować Twoją świetną relację. Pozdrawiam serdecznie wszystkich wagabundów i tych co nie byli też ;D
-
Dziękuję Wam za miłe słowo. :)
Waldku, dziękuję za uzupełnienie słówka w mojej relacji. :)
-
Ewar, świetna relacja :) Odezwę się jeszcze wieczorem, jak wrócę do domu i nie będzie zbyt późno.
-
Ewar, super relacja :D , a tak nawiasem mówiąc czy Ty przypadkiem nie jesteś zawodową pisarką ;) ? Jeżeli nie to powinnaś zacząć pisać zawodowo, Twoje powieści zrobiłyby furorę na rynku czytelniczym :D . Żal, że nas z Wami nie było, ale może w przyszłym roku się uda ;D .
-
Ewar, pięknie opisane :) dziękujemy za relację i kolejne SUPER spotkanie, BARDZO miło było poznać nowych grzybniętych :)
My wracaliśmy przez Słowacki Raj, przejście graniczne Łysa Polana, odległość taka sama ale widoki nie do zapomnienia, polecam.
-
Ewar, :) Basia, pytalam do Marcina co to za bialy grzyb (Basia myslala Pleurotus calyptratus). On odpowiadal [jeżeli drzewem była topola, to mogła byc ciżmówka rosnaca na tym drzewie. ma pod spodem zasnówkę.]
-
Yuki, nie ja myślałam, tylko tak nam wyszło z porównania cech kilku grzybów. Nie mam zdjęć, Marika mi przysłała zdjęcia Valiki, porównałam je ze zdjęciami Waldka i jn
http://grzybiarze.eu/forum/index.php?topic=561.0
Wyglądają bardzo podobnie. A drzewo - nie wiem. Mogła być topola, ale równie dobrze inne liściaste.