Przyzwyczaiłam się już do tego, że każdy z grzybowych festiwali ma swój indywidualny charakter, zaś wspólnym punktem są grzyby. Tu niby wszystko było tak samo, ale równocześnie zupełnie inaczej. Samo miejsce spotkania – Muzeum Grzybów (Gombamuzeúm) – jest bardzo osobliwe. Jego Twórczyni zgromadziła spory zbiór różnych rzeczy z grzybami: od solniczki i dziadka do orzechów (w kształcie grzybów), przez kolekcje serwetek, kart, obrazków, garnków, znaczków i kartek pocztowych, po świece, figurki, grzyby ze wszystkiego i atlasy grzybów w różnych językach.
Terény to malownicza węgierska wioska położona wśród pól. Tam właśnie Zsuzsa Cserje
(znana węgierska aktorka teatralna, krytyk, reżyser i dramaturg) urządziła muzeum i festiwal. Jechałam tam z pewną tremą, bo choć korespondowałyśmy wcześniej mailem i nawet rozmawiałyśmy przez skype’a, to jednak jechałam w zupełnie nowe środowisko, zdana sama na siebie i ciągle jeszcze niewystarczającą znajomość węgierskiego. Moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione. Zuza jest osobą bardzo żywą, ruchliwą, naturalną, bezpośrednią, przyjaźnie nastawioną do ludzi, życzliwą i z poczuciem humoru. Nie stwarza dystansu, wprost przeciwnie, sprawia, że w jej obecności wszyscy czują się swobodnie – tak też zaczarowała atmosferę. Czułam się jak na wakacjach u dobrych przyjaciół.
Program festiwalu nie był przeładowany; było sporo luzu i warunki do tego, żeby „leżeć pod gruszą na dowolnie wybranym boku”.
W ciągu dnia Laszlo gotował w kociołku, Marika w kuchni, kto chciał – pomagał, kto chciał zwiedzał wieś, odpoczywał, opalał się – pełna dowolność. Wieczorami były koncerty; w piątek i sobotę dodatkowo przedstawienia. Zsuzsa zaprosiła znakomitych wykonawców. W czwartek grali i śpiewali trzej panowie
(znany na Węgrzech zespół nazwy nie pamiętam) – koncert rozrywkowy; w piątek Adam Buda
(też znany bard węgierski) – program prezentował renesansowe pieśni różnych narodów; w sobotę Canarro & Anemona
(dwie śpiewające aktorki i dwaj klezmerzy) zaprezentowały piosenki z różnych stron świata w językach narodowych. Dziewczyny ujęły mnie między innymi tym, że bez względu na język, można było zrozumieć każde słowo. Jedna piosenka była po polsku – też znakomicie zaśpiewana. W piątek i sobotę, przed koncertami, były przedstawienia. Jedno w wykonaniu młodzieżowego zespołu
, drugie – profesjonalnych aktorów
.
W czasie koncertów i przedstawień panowała niepowtarzalna atmosfera domowego luzu
.
Widownię stanowili przyjaciele Zuzy i mieszkańcy wioski.
Niektórzy przyprowadzili ze sobą czworonogi.
Jak na festiwal grzybów przystało, była i wystawa. Takiej wystawy też jeszcze nie widziałam, ale uwieczniłam ją na fotografiach. Większość grzybów da się rozpoznać co do gatunku.
Potrawy gotowane w kociołku były degustowane przez zwiedzających muzeum i gości Zuzy.
Po koncertach następowała część nieoficjalna – rozmawialiśmy do późna konsumując różne różności (jak na naszych spotkaniach – co kto przyniósł lądowało na stole i każdy brał to na co akurat miał ochotę); były śpiewy, tańce i żarty, chichy-śmichy i pełny relaks. Bardzo mi się tam podobało i aż brakuje słów, żeby wszystko opisać. Resztę niech dopowiedzą zdjęcia. Już czekam na kolejny festiwal u Zuzanny.
Zapraszam do galerii.
http://galeria.grzybiarze.eu/albumy/Barbara-Piech/Wyprawy/2014-07-17-19-Festiwal-w-Gombamuzeum