Hudy, co do znajomości grzybów i kontaktu z nimi wśród kandydatów na grzyboznawców, to szkoda gadać. Jest bardzo różnie. Na jednakowym kursie spotykają się ludzie, którzy coś wiedzą, z takim, którzy nawet do lasu nie chodzą. Na "moim" kursie (tzn. tym, który ja kończyłam) była np. pani z któregoś Sanepidu, która na każdym kroku podkreślała, że "jest tu przymusowo, bo zakład pracy ją wysłał"; byli właściciele pieczarkarni (tu nie problem, bo potrzebowali mieć uprawnienia do atestowania pieczarek ze swojej hodowli, a jak wiadomo, na wysterylizowanym podłożu zaszczepionym grzybnią pieczarki nie wyrośnie nic innego, no chyba, że jakieś pleśnie); kilku amatorów traktujących kurs sportowo jak ja, i trochę ludzi ze skupów.
Egzamin był głównie teoretyczny, w części praktycznej trzeba było rozpoznać jednego grzyba świeżego i jednego suszonego. Jak dla mnie, rzeczywiście trudno nie zdać. Kurs trwa około tygodnia.
Dla porównania Węgrzy mają kurs trwający ponad rok. Zajęcia są raz na tydzień, w poniedziałki. W ramach zajęć praktycznych, rozpoznają grzyby zebrane przez weekend, oglądają też suszki i grzyby liofilizowane. W ramach egzaminu (poza teorią) mają rozpoznać 30 gatunków. Gatunki do rozpoznania to grzyby świeże, suszone i liofilizowane. Pomylić się można tylko 3 razy.
Węgierscy grzyboznawcy pracują na placach targowych, w zakładach żywienia zbiorowego (knajpy, stołówki), oczywiście część z nich, to członkowie stowarzyszeń grzybowych (o ile wiem, jest ich na Węgrzech 13), którzy uprawnienia grzyboznawcy traktują sportowo.
W ramach obowiązków, grzyboznawca zatrudniony na placu targowym ma obowiązek wystawić atesty dla grzybów wystawionych do sprzedaży, ale również przeglądnąć grzyby każdemu "niedzielnemu zbieraczowi", który się do nich zgłosi. Zatrudnieni w stołówkach i knajpach - są zobowiązani do zakupu grzybów od dostawców.
Jeszcze jedna ciekawostka. Węgrzy (podobnie jak Słowacy) mają taryfikator mandatów za zebranie grzyba chronionego. Mają też specjalną jednostkę policji, która zajmuje się grzybami. Policjanci z tej jednostki są przeszkoleni w rozpoznawaniu grzybów chronionych. Tak więc przeciętny węgierski Kowalski (Kovacs) nie wmówi gliniarzowi, że to same prawdziwki
A statystyki też mówią same za siebie:
w Polsce rocznie notujemy 50-60 śmiertelnych zatruć grzybami, na Węgrzech 5-6.