Rozmawiałam z Mariką przed ogłoszeniem imprezy, żeby się upewnić, czy wszystko dobrze zrozumiałam. Dziś rozmawiałyśmy znowu. Okazuje się, że dalej są pierepałki. Dzisiaj, na stronie Miszkolca, pojawiło się zawiadomienie o imprezie organizowanej przez burmistrza w tradycyjnym terminie Festiwalu Galaretek (20-23 lutego). Nazwa się zmieniła z Kocsonyafestival (Festiwal Galaretek) na Kocsonyafarsang (galaretkowe świętowanie końca zimy). Na stronie Festiwalu Galaretek dalej jest termin marcowy dla XIV Festiwalu Galaretek. No i oczywiście ta impreza jest organizowana przez pomysłodawczynię i organizatorkę dotychczasowych Festiwali. Marika powiedziała mi, że pani Rozsa dostała odmowę rezerwacji 2 miejsc dla Festiwalu. Rozumiem, że miasto robi co może, żeby jej storpedować imprezę, samo zaś "przechwytuje" jej dorobek.
Pora na plan B.
Bojkotujemy burmistrza i jedziemy na XIV Festiwal Galaretek organizowany przez pomysłodawczynię i dotychczasową organizatorkę. Jeżeli impreza nie dojdzie do skutku (miasto może ich przyblokować) składamy oficjalną reklamację, sami zaś idziemy do lasu, fotografujemy sasanki (mogą już być), taplamy się w basenach w Tapolcy, spotykamy się z zaprzyjaźnionymi Węgrami, zwiedzamy Muzeum Ikon, robimy wycieczkę do Sarospatak (o ile biblioteka jest już dostępna dla zwiedzających); łazimy po Górach Bukowych, robimy wypad do Egeru, albo wymyślamy jakąś inną akcję.
W ostateczności rozpętamy galaretkową wojnę
Ja się nie wycofam. A Wy?