Już po jarmarku
Wystawa łódzkiego Sanepidu cieszyła się olbrzymią popularnością. Grzybów nie było bardzo dużo, ale wystarczyło, żeby ułożyć ładną wystawę. Doskonale prezentowały się w koszach, na mchu. Pogoda dopisała, nie było za gorąco, ale słonecznie. W sobotę cały czas wiał wiatr (grzyby schły na wystawie dość szybko). Okazy, które zarekwirowałam w Chyrowej w większości udało się utrzymać do wystawy w przyzwoitym stanie. Przetrwał tylko najmniejszy muchomor zielonawy, ale udało mi się go skłonić do rozprostowania kapelusza
Warunki do fotografowania były oględnie mówiąc lekkopółśrednie (ostre słońce i głęboki cień). Mimo tego wieczorem wstawię kilka zdjęć. Niestety nie udało mi się uchwycić piękna wystawy, bo nie dało się przebić przez tłum odwiedzających. Poza tym nie miałam czasu na fotografowanie, bo wspierałam grzyboznawców sanepidowskich i na równi z nimi odpowiadałam na liczne pytania. Po 2-3 godzinach, wszyscy byliśmy mocno skołowani (to normalne przy wystawach). Pracę utrudniał hałas - stoisko zostało usytuowane w pobliżu sceny. Były momenty, że w ogóle się nie słyszeliśmy. Teraz leczę chrypę (ale to nie zwalnia mnie z obowiązku pójścia do pracy, toteż w podskokach wychodzę).