Andrzej, to dzięki temu, że każdy poszedł w inny las. Niewiele gatunków się powtórzyło, dlatego było co pokazać. Jak na tę porę roku wyszło całkiem nieźle. Ale przyznam, że jeszcze w sobotę rano obawy były spore.
Najważniejsze, że pogoda się udała, prognozy były takie sobie, ale zgodne, że po 14 będzie lało. Burza przeszła dopiero po 18. Tak więc cała impreza w słońcu i bez opadów. Nie powiem, że było sucho, bo trawa była mocno namoknięta, błoto wszędzie. Strażacy wykopali całkiem pokaźne dołki w murawie. Wykopali tak mimochodem, kiedy wyjeżdżali. Wóz mieli dość lekki, ale i tak bez paru łopat żwiru podsypanych bezpośrednio pod koła nie byli w stanie wyjechać. No i się wyżłobiło...
Odwiedzający byli cały czas. Nie było tłumów i wielkiego zamieszania, jakoś tak się równomiernie rozłożyli na cały dzień.
Atrakcji było sporo, występy, pokazy, poczęstunki, strażacy z prysznicem i pianą, malowanie na dużym płótnie, baloniki, kiełbaski, konkurs rysunkowy dla dzieci, warsztaty z origami, bańki mydlane (można było samemu puścić wielką banię; jeden gentleman tak mniej więcej dwuletni puścił z miednicy; wcześniej dziewczynka próbowała, ale ją złapali zanim zdążyła majtnąć miską - chłopaczek był szybszy), konkurs na najlepszy sernik (11 serników startowało, ktoś wygrał - mówili, ale nie słuchałam zbyt uważnie), no i oczywiście my - wystawa grzybów
Oczywiście pytania jak zwykle różne, od pytań merytorycznych (np. czym się różnią dwa gatunki, po czym poznać rydza, jak rozpoznać trujące) przez prowokacyjne (a macie halucynki do spróbowania) po te najbardziej uciążliwe (a to prawdziwe? tegoroczne? a skąd je wzięliście, przecież grzyby będą dopiero jesienią). Odpowiadaliśmy adekwatnie do jakości pytania. Pochodzenie grzybów tłumaczyliśmy zamrażaniem (opanowaliśmy technikę nie pozostawiającą śladów), czarami, struganiem w drewnie i odlewaniem z gipsu. Warto było widzieć minę pani, która usłyszała, że wszystkie grzyby na wystawie są zeszłoroczne, a tegoroczne będą w przyszłym roku.
Dzięki prohibicji (impreza na terenie szkoły, więc prohibicja jest oczywistością) nie trafił nam się tym razem żaden wybitny ekspert, toteż nasza wiedza jest uboższa o jakiś niespotykany gatunek (jak np. borowik skalisty rosnący w miejscu znanym tylko ekspertowi, a charakteryzujący się wybitnymi walorami smakowymi, a opisany przez eksperta "a wygląda zupełnie inaczej").
Tak czy inaczej impreza udana, bardzo sympatyczna, kameralna i rodzinna w wydźwięku. Zapraszamy na kolejną