Korzystając z wolnej chwili skrobnę małą relację
Kulig w Kiczorach
Większość zjechała się w piątek późnym popołudniem. Wielką radość sprawił nam fakt, że jest śnieg. W nocy trochę dosypało, potem było już tylko lepiej. Najmłodsi szaleli bez wytchnienia, starsi też pojeździli na czym popadło. Po obiedzie Antoś zasygnalizował, że pojawił się koń. Za chwilę pojawił się i drugi. Imponujące zwierzęta! Na przejazd saniami podzieliliśmy się na dwie tury. Konie nawet ciągnąc drugą turę brykały. Nasz wbiegał galopem pod górę. Wszyscy mieliśmy radochę. Czego więcej trzeba? Śnieg, kulig, ognisko, grupa sympatycznych ludzi i to powietrze...
Wieczorami jak zwykle rozmawialiśmy o wszystkim. Dobry humor nas nie opuszczał. Dzieciaki przebrane w suche ubrania bawiły się w całym domu. Takich warunków do zabawy w chowanego w miejskich mieszkaniach nie mają
Dorośli oglądali zdjęcia, wymieniali uwagi o nowych książkach (o tematyce grzybowej, ma się rozumieć), wymieniali się doświadczeniami kulinarnymi i informacjami z różnych dziedzin...
Czas upłynął szybko, jednak wróciliśmy wypoczęci, zrelaksowani i optymistycznie nastawieni do czekających nas wyzwań. Do zobaczenia przy kolejnych okazjach