Kochani, ostatnia szansa, żeby się zastanowić i wypowiedzieć w kwestii jedzenia. Wiadomo, że posiłków tam nie zamawiamy. Pozostaje pytanie, czy każdy się martwi o siebie, czy upichcimy coś społecznie. Garnki są, więc nie trzeba wlec kociołka, niemniej moglibyśmy coś upichcić dla wszystkich choćby na sobotni obiad. W razie czego zawsze można dojeść kanapką
Moje propozycje:
- bigos (mogę zrobić większą ilość w czwartek, żeby starczyło do soboty)
- ryba po afrykańsku (ryba, papryka, cebula, czosnek, olej; do tego ziemniaki pieczone albo w mundurkach; alternatywnie ryż)
- lecso (bez mięsa, papryka, pomidory, cebula, olej, czosnek, sól, pieprz)
- zupa krem z selera (seler, ziemniaki, sól, pieprz; jako dodatki ziarno słonecznika, grzanki, śmietana - co kto chce)
- barszcz z boćwinką/botwinką (buraki z liśćmi, ziemniaki, śmietana, sól, pieprz; można wzbogacić jajkami na twardo)
Z tego wszystkiego z bigosem jest najwięcej roboty (dlatego proponuję większą ilość za jednym zamachem, potem tylko podgrzać).
Oczywiście możliwe sałatki różne; np:
- kiszona kapusta, burak, fasolka biała, fasolka czerwona, cebula jaka jest, pieprz, ciut oleju do zamieszania, można dodać kminek cały lub mielony,
- sałatka grecka czyli jakieś zielone liście (sałata, sałata lodowa, szpinak), czerwona cebula, ser typu feta (solan, favita), oliwki czarne z zalewy solankowej, zalewa (olej, czosnek, sól, pieprz)
- sałatka z porów - ziemniaki, por, zalewa (śmietana, majonez, trochę musztardy, sól, pieprz, ciut cukru)
- sałatka niespodzianka - z tego, co się akurat pod rękę nawinie...
Propozycji oczekuję do wieczora we wtorek (żeby zdążyć z ewentualnymi zakupami).
Pomyślcie i wypowiedzcie się. Brak wypowiedzi potraktuję jako deklarację dbania o siebie we własnym zakresie (czytaj: każdy się bawi w pichcenie dla siebie).