Spotkanie kameralne, bo wybrało się nas pięcioro. Mieszkaliśmy w przytulnym domku z kominkiem. Przydał się bardzo, bo upału nie było Pogoda była jaka była, ale daliśmy jej szansę. Przed obiadem zrobiliśmy rundkę po zaroślach i zwiedziliśmy (z grubsza) Czerwony Klasztor. Po obiedzie zwiedziliśmy bliższą okolicę. Zamiast grzybów dopisały widoki. Wieczorem znowu grzaliśmy się przy kominku. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jedno sprawdzone miejsce. Tam właśnie trafiliśmy na kilka smardzów ukrytych w śniegu. Dodatkową atrakcją był świeżutki, mokry śnieg, który zainspirował Bynia do lepienia kulek i rzucania nimi do ruchomego celu W sumie było bardzo sympatycznie i szkoda, że weekend nie trwa dłużej
Kilka zdjęć ze spotkania