Po skonsumowanym posiłku (spodziewaliśmy się czegoś wyjątkowego, ale nie było wielkiego wyboru ) udaliśmy się do kolejnego lasu z nadzieją, że tam grzyby pojawiły się liczniej. Niestety, i tu nie było rewelacji. W zasadzie, tylko w okolicy niewielkiego cieku wodnego i leśnego strumyka, udało nam się znaleźć kilka ciekawszych gatunków… A na koniec kilka borowików
Nie było tak źle w tym „wynalazkowym” lesie. Było już późne popołudnie i pora wracać. W drodze powrotnej – na prośbę Waldka – zboczyliśmy nieco z trasy i podążyliśmy w kierunku nieistniejącej wsi – Królika Wołoskiego. Tam obejrzeliśmy remontowaną cerkiew i jej otoczenie. Dla tych, którzy chcieliby pogłębić wiedzę na jej temat proponuję zajrzeć tu https://beskidniski.com.pl/cerkwie-i-koscioly/cerkiew-w-kroliku-woloskim.html lub tu http://www.jasliska.pl/kroliki.html
Na koniec naszych wojaży po beskidzkich lasach i niektórych ciekawych miejscach – wstąpiliśmy do rezerwatu Przełom Jasiołki, gdzie u podnóża Ostrej znajduje się stanowisko żyłkowca różowawego. Niestety, wszechobecna susza nie sprzyja tegorocznym grzybom. Widzieliśmy jedynie mnóstwo ususzonego uszaka skórnikowatego, któregoś czyrenia i jeden maleńki owocnik drobnołuszczaka.
Po powrocie do bazy – grill, różnorakie ustalenia w sprawie działalności naszego stowarzyszenia i luźne rozmowy na wszystkie tematy. A rankiem przygotowania do wyjazdu, pożegnania i rozstanie… Do następnego razu, który już niebawem – Święto Rydza w Wysowej
Koniec