Aniu, mnie wpadł do ręki taki tekst znaleziony gdzieś na strychu. Trochę przypomina Twoją opowieść, a może mi się wydaje?
2 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak z pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdowa. Jak tak dalej będzie padać to już wkrótce będzie można zrobić bałwana..
11 grudnia.
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Robimy już trzeciego bałwana i niedługo trzeba będzie poprosić sąsiada czy możemy dalsze robić na jego łące. Po prostu kocham to miejsce.
18 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdna drogę dojazdową w końcu nie musimy informować turystów „ A którędy do wsi”. Jakby bałwany były na Marszałkowskiej. Nabywam powoli kondycji fizycznej przy odśnieżaniu, ale ten pieprzony pług śnieżny znowu pozbawił mnie przyjemności.
21 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych cudownych płatków. Podobno nie ma dwóch takich samych na świecie? Czy to nie cudowne? Cale dłonie mam rozgrzane od łopaty, a moje mięśnie już dawno nie były tak twarde. Jestem przekonany, że pług śnieżny czeka tuż za rogiem, żeby znowu popsuć mi zabawę. Nie odśnieżę drogi dojazdowej może się nie zorientuje, że tu mieszkam. Skurwysyn!
24 grudnia
Wesołych Pierwszych Świat w tym cudownym dzikim zakątku. Jeszcze więcej cudownego śniegu, już prawie dwa metry! Już nawet nie dojeżdża ten sku...syn od pługu śnieżnego. Ugrzązł w zaspie kilometr od domu, może go nie naprawią do wiosny? Jak naprawią - zabiję. Nie rozumiem, dlaczego on tu w ogóle jeździ. Niech sobie sypie tą pieprzoną solą po Krakowskim Przedmieściu, niech tam rozsypuje to cholerstwo.
26 grudnia
Znowu biały puch padał przez całą noc. Trzy dni temu poszli turyści w góry i dotąd nie wrócili. I chwała Bogu. Wilki tak się rozzuchwaliły, że czekały na mnie przy ogrodzeniu jak wychodziłem z łopatą trochę odśnieżyć. Teraz poszły za turystami. W lesie nigdy świeże białko się nie zmarnuje. Nigdzie nie muszę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego puchu, cudownie. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia piec centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza płatków śniegu?
28 grudnia
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt piec centymetrów tego białego puchu. Teraz to nie odtają nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie, a ten łajdak przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, żeby poszukał u sąsiada, a od mojej drogi wara! Specjalnie nie odgarniałem mojej drogi dojazdowej, a on chce mi popsuć całą zabawę, jeszcze raz przyjdzie a rozwalę jego zakuty łeb.
4 stycznia
Dziś pojechaliśmy na nartach do sklepu kupić cos do jedzenia i kiedy wracaliśmy, zobaczyliśmy jelenia. Był piękny, popatrzył na nas i z pełną dostojnością odszedł. Powinni pozamykać tych, którzy chcieliby do nich strzelać. Ze tez myśliwi się na to zgadzają!
15 Kwietnia
Śnieg już schodzi. Poszliśmy zobaczyć co zostawili zimowi turyści w lesie. Obracaliśmy trzy razy.
3 maja
Zawiozłem samochód do komisu w mieście. Nie uwierzycie, jak bardzo odczułem potrzebę nowego.
18 czerwca
Pojechaliśmy na tydzień nad morze. Wszystko tu takie płaskie i nudne. Trzeba wracać. Niedługo turyści znowu pójdą w góry, a przydałoby się za rok znowu zmienić samochód. Jeszcze ktoś nas ubiegnie. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu nad morzem. Zamieszkanie w Bieszczadach to był najlepszy pomysł na świecie.