Obiecałam relację, oto ona.
Sezon oficjalnie jest już otwarty. Miejsce wprost wymarzone - położony wśród lasów dom wyposażony we wszystko co potrzebne. Miejsce na uboczu, wokół cisza. Słychać szum wody z pobliskiego potoku, wiatr i śpiew ptaków. Wieczorem można było obserwować świetliki. Dzieci też miały się gdzie wyhasać, trampolina i basen były w ciągłym użytku.
Bliskość lasu też stanowiła atut. Dzieci nie zdążyły się zmęczyć, ani znudzić dojściem, od razu włączały czujniki i zawsze coś udało się znaleźć. Owszem, było sporo ceglasi, których świetność minęła kilka dni wcześniej. Jednak było do czego aparat przyłożyć, a i w koszyku coś się znalazło. Po powrocie porównywanie, oglądanie i niekończące się rozmowy o wszystkim, w pełnej ciepła i humoru atmosferze.
Dodatkową atrakcją były hodowane przez gospodarzy kozy. Można było się z nimi zaprzyjaźnić, albo tylko obserwować. Amatorów na świeżo udojone mleko i "jeszcze ciepły" ser też nie brakowało.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam wielką ochotę znowu tam pojechać