Eh, nie ma co jak mieć pecha. Wczoraj miałem niezbyt ciekawą sytuację a mianowicie musiałem czekać cały dzień bez sensu w kolejce do lekarza, żeby potem się dowiedzieć że tak naprawdę go nie było od 12.00... Niby to moja wina, bo nie dopytałem od której DO której godziny przyjmuje, a tylko OD której.
Siedziałem sobie przez cały dzień i wysłuchiwałem w kolejce opowieści babć o tym co tam słychać u ich wnuczek, prawnuczek, synowych, synów, córek, córkowych... Gdybym tylko jeszcze miał słuchawki! Ale okazało się że właśnie rzeczy która mogłaby mnie w tej trudnej sytuacji ocalić niestety została przeze mnie pozostawiona w domu.
Pomyślałem sobie że przecież „to nie może trwać dłużej niż godzinę” a więc machnąłem ręką na zaplecze audio.
Wchodze sobie do ośrodka zdrowia z uśmiechem na twarzy... Tup tup tup. Pytam się niezbyt miłej, ale na pewno zmęczonej pani – „Yyyy od której doktor XYZ przyjmuje?”. Pani mi odpowiada „Od 10”. Podziękowałem ślicznie i podreptałem do kolejki. Ona okazała się długa jak mur chiński albo kolejka po szynkę za komuny. Rzuciłem okiem na jeden koniec, potem na drugi i zapytałem dość cicho:
„A kto z państwa jest ostatni w kolejce?”
Odpowiedziało mi milczenie...
„Kto z państwa ostatni?!” – Powtórzyłem.
„Cooo... kto... tam pan taki siedzi...” – Mruknęła jakaś pani.
W końcu namierzyłem koniec kolejki i stanąłem pod ścianą...
Ehhhh co ja takiego zrobiłem źle... Finalnie okazało się że doktor przyjnował od 10 do 12 (faktycznie to było tak od 11 do 13)? A ja czekałem jeszcze o 15...