W drugi dzień świąt przemierzałam szlaki Beskidu Niskiego. Śniegu już nie było, tylko troszkę tego który świeżo minimalnie napadał i utrzymywał się w zacienionych miejscach. Było dość zimno, tzn. tam gdzie nie wiało i świeciło słońce - były tropiki, a tam gdzie podmuchy lodowatego wiatru można było odczuć - była Syberia
Po drodze spotykałam po kilka świerków w grupie, gdzie można było znaleźć dość sporo szyszkówki. Nie chciało mi się za wiele pozyskiwać tej drobnicy, chociaż doskonale się zbierało, bo była przymrożona i same kapelusiki ślicznie się odrywały. Ponieważ świątecznego jedzenia jeszcze jest nadmiar, szyszkówkę zamarynowałam z ostrą papryką :mrgreen: